Energizujący krem do twarzy ORIGINS GinZing
28.2.17
Kosmetyki Origins od dawna budzą moje zainteresowanie. To amerykańska marka, która jest dostępna w Polsce od około 2 lat, więc właściwie od niedawna. Origins bazuje na naturalnych składnikach, a ja bardzo lubię wszelkie naturalne kosmetyki, tym bardziej w pielęgnacji twarzy. Energizujący krem do twarzy GinZing to jeden z bestsellerów marki. A skoro kosmetyk tak dobrze się sprzedaje to chyba musi być dobry, prawda? Ciekawość wygrała i zapragnęłam sprawdzić jego właściwości na własnej skórze. Powiedźcie, że też tak czasem macie? :)
W skład linii GinZing wchodzi pięć kosmetyków, krem do twarzy, bohater dzisiejszego wpisu, krem pod oczy, maseczka peel-off, peeling oraz odświeżająca mgiełka. Najchętniej przetestowałabym wszystkie, ale jednak marka Origins nie należy do najtańszych. Energy-boosting moisturizer kosztuje ok. 100zł, niezbyt często decyduję się na zakup tak drogich kosmetyków, a jeśli już to musi to być właśnie coś do pielęgnacji twarzy.
Krem znajduje się w słoiczku o pojemności 50ml. Opakowanie jest plastikowe, jakoś tak wyobrażałam sobie, że słoiczek będzie szklany (kupowałam przez internet), ale nie narzekam. Konsystencja jest kremowo - żelowa, beztłuszczowa, co też po części skłoniło mnie do zakupu. Krem bardzo przyjemnie się nakłada, a towarzyszy temu orzeźwiający, cytrusowy zapach. Rano to taki kosmetyczny zastrzyk energii. Zazwyczaj zapach kosmetyków do twarzy nie jest dla mnie istotny, nawet lepiej jak go nie ma wcale, ale w tym wypadku aż chciałoby się nakładać kolejne warstwy. Krem wchłania się bardzo szybko, nie pozostawia na twarzy żadnej klejącej powłoki. Jest idealny pod makijaż.
Zaczęłam go używać w grudniu, ale wtedy mimo swoich wielu zalet okazał się niezbyt wystarczający pod względem nawilżenia i nie wpisał zbyt dobrze w moją zimową pielęgnację. Zrobiłam sobie od niego małą przerwę i wróciłam do niego niedawno. Teraz używam go tylko rano w duecie z kremem pod oczy innej marki. Nawilżenie jest dla mnie wystarczające, ale obawiam się, że posiadaczki typowo suchej cery nie będą zadowolone. Przy mojej mieszanej cerze Origins GinZing sprawdza się dobrze, powiedziałabym, że nawet reguluje wydzielanie sebum w strefie T. Nałożony na niego makijaż wygląda ładnie, nic się nie roluje. Krem współpracuje też z podkładem mineralnym. Na uwagę zasługują jego właściwości odświeżające i tonizujące. Lekka konsystencja nie zapycha cery, a akurat moja ma do tego skłonność.
Tak jak wspominałam Origins ceni sobie dobra natury. W składzie znajdziemy sporo naturalnych ekstraktów, wymienię kilka z nich. Za przyjemny zapach i odświeżające uczucie tuż po aplikacji odpowiedzialne są m.in. olejki eteryczne z cytryny, grejpfruta, mięty pieprzowej oraz z pomarańczy. Nawilżenie ma zagwarantować masło shea, masło z oleju jojoba, wyciąg z nasion kasztanowca. Ekstrakt z maliny wykazuje działanie tonizujące. Kluczowymi składnikami są też wyciąg z żeń-szenia i ziarna kawy, które pobudzają skórę do regeneracji.
Podsumowując, Origins GinZing zachwyca swoim pomarańczowo-cytrusowym zapachem. Tuż po nałożeniu wykazuje działanie odświeżające, jest idealny do stosowania rankiem na rozbudzenie. Beztłuszczowa konsystencja nie zapycha, a odświeża, tonizuje. Nawilżenie jest optymalne dla dzień, na noc wybieram coś bardziej treściwego. Myślę, że jeszcze kiedyś do niego wrócę, ale z pewnością będą to cieplejsze miesiące i Wam również polecam wypróbować go gdy zrobi się cieplej. Zimą może się nie sprawdzić pod względem nawilżania, a szkoda byłoby go przekreślić, bo krem jest dobry i da się go lubić, a w cytrusowym orzeźwiającym zapachu można się zakochać. Kosmetyki Origins można zamówić przez internet, np. w drogerii internetowej iperfumy.pl. Teraz rozmyślam nad kolejnymi produktami tej marki, ale sama nie wiem co wybrać, bo lista jest długa, może coś doradzicie? :)
Znacie Origins? Macie swoje ulubione kosmetyki tej marki?
38 komentarzy
Skład naprawdę fajny, ta marka kusi mnie od dawna :)
OdpowiedzUsuńTak, skład myślę że spodoba się wielu osobom, którym zależy na naturalnej pielęgnacji :)
UsuńNie miałam jeszcze żadnego produktu tej marki :) Kusi mnie ona :)
OdpowiedzUsuńJa zaczęłam od tego kremu, a teraz czuję się zachęcona do wypróbowania kolejnych kosmetyków tej marki :)
UsuńCiekawa jestem jak u mnie by się sprawdził... :)
OdpowiedzUsuńTrzeba zatem go kiedyś wypróbować, a najlepiej jakieś próbki na początek, o ile w ogóle są dostępne, bo nawet nie wiem :)
UsuńKiedyś miałam ogromną ochotę na te produkty ale jakoś z biegiem czasu moja ochota zmalała :)
OdpowiedzUsuńKasiu, czasem i tak bywa :) Nie wiem czy masz czego żałować, bo sama tylko ten jeden jedyny krem do tej pory przetestowałam :)
UsuńOd dawna kuszą mnie ich produkty, najbardziej maseczki :)
OdpowiedzUsuńCzytałam właśnie, że maseczki Origins są świetne, sama mam ochotę jakąś wypróbować :)
UsuńNigdy nie miałam nic z tej firmy. Pierwszy raz spotykam sie z nią tutaj.
OdpowiedzUsuńKochana to cieszę się, że mój wpis wniósł coś nowego dla Ciebie :) Wcześniej markę kojarzyłam tylko z blogów albo urodowych filmików YT :) Myślę, że nie jest tak rozpowszechniona ze względu na dość wysokie ceny i słabą dostępność (wiem na pewno, że można te kosmetyki kupić w perfumeriach Sephora, iperfumy) :)
UsuńMiałam próbki, w S konsultantka powiedziała, że świetny pod makijaż i jest! a pachnie tak mniam!
OdpowiedzUsuńTestuj zatem kochana próbeczki :) Krem jest rzeczywiście super pod makijaż, nic się nie roluje i nawet podkład mineralny ładnie na nim wygląda, a to już duży plus :)
UsuńKochana maski, każda jedna jest super! Ostatnią nowością są herbaciane, pisałam o nich...
OdpowiedzUsuńDzięki za cynk :) Lecę czytać o maseczkach u Ciebie :)
UsuńOd dawna jestem ciekawa kosmetyków tej marki :)
OdpowiedzUsuńChętnie bym pomogła, ale nie znam tych produktów, do teraz :) uwielbiam wszystko co cytrusowe, wiec pewnie spodobałby mi się po samym zamachu :D
OdpowiedzUsuńMiałam dwa słoiczki tego kremu i bardzo go polubiłam - za zapach, konsystencję i szybkie wchłanianie. Jednak jest dość lekki dlatego uważam, że najlepiej sprawdzi się w sezonie wiosenno-letnim. Wtedy, czyli już wkrótce znów go kupię:)
OdpowiedzUsuńZ tej serii mam jeszcze peeling i też jest rewelacyjny.
Czytałam Twoją recenzję tego kremiku :) Masz rację - w sezon wiosenno-letnim ten krem na pewno będzie lepiej sprawdzał niż zimą czy jesienią. Ten zapach uzależnia <3 Muszę poczytać coś więcej o peelingu, akurat mi się kończy mój obecny... ;)
UsuńSpróbowałabym chociażby ze względu na zapach <3
OdpowiedzUsuńMuszę go powąchać przy najbliższej okazji, przyznam zaciekawiłaś mnie:)
OdpowiedzUsuńZapach jest obłędny, w sam raz na nadchodzącą wiosnę :)
UsuńJeśli chodzi o kremy to popieram. Też sobie na twarz nie żałuję dobrego kremu :)
OdpowiedzUsuńMam jeden krem od nich w zapasach ale jeszcze nie próbowałam :) jeśli mam być szczera to nawet nie pamiętam z której serii jest ;]
OdpowiedzUsuńPewnie nie GinZing bo takie pomarańczowe opakowanie na pewno byś zapamiętała :) Z jakiekolwiek serii by nie był to chętnie poczytam o nim u Ciebie na blogu jak już zabierzesz się za testy :)
UsuńMAm chęc na maski z tej marki
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie nawilża intensywniej, bo mam suchą cerę :P
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że będzie dobry na wiosnę - lato. Miałam kilka ich maseczek, czaiłam się na kremy, ale na razie mam ich pod dostatkiem, więc nie kupuję kolejnych. Ale kiedyś się na pewno skuszę :)
OdpowiedzUsuńWydaje się być dobry :)
OdpowiedzUsuń-------------------------
http://fashionelja.pl
Dużo słyszałam o tej marce, fajnie ze jej ambasadorką została Martyna Wojciechowska :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Nie miałam niczego tej marki, choć jest dla mnie kusząca :)
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze żadnego produktu Origins, ale kuszą mnie mocno. Ten krem mógłby się u mnie sprawdzić, szczególnie że robi się coraz cieplej :)
OdpowiedzUsuńTen krem jest zdecydowanie moim faworytem jeśli chodzi o dzienną pielęgnację.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawi mnie ta beztłuszczowa formuła! :D nigdy nie miałam kosmetyków Origins, może kiedyś się na któryś skuszę :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam już wiele dobrego o tej marce 😊
OdpowiedzUsuńlubię lekkie kremy do twarzy, bo inne mnie niestety zapychają :(
OdpowiedzUsuńMam krem do twarzy i pod oczy z tej serii. Tej drugi szczerze uwielbiam i bardzo Ci polecam, bo jest naprawdę fajny. Nawilża i rozświetla tę okolicę.
OdpowiedzUsuńCo do kremu do twarzy mam bardzo mieszane uczucia. Początkowo byłam nim zachwycona - nawilżeniem, zapachem, wykończeniem na skórze i tym jak sprawdzał się pod makijaż. Potem się coś zmieniło, bo stan mojej cery bardzo się pogorszył i mam przypuszczenia, że to właśnie GinZing jest winowacją. Odstawiłam go na kilka tygodni i wróciłam w trakcie kuracji kwasami, a sytuacja z pogorszeniem stanu cery się powtórzyła. Nie chcę go obarczać winą i dam mu jeszcze raz szansę na przełomie wiosny i lata, bo mam jeszcze miniaturę tego kremu, mam nadzieję, że znowu się pojawimy.