Pielęgnacja ust z jajeczkiem EOS
1.2.16
Witajcie w pierwszy dzień lutego! Mam nadzieję, że po kiepskim (przynajmniej jak dla mnie) styczniu teraz czas na dobry miesiąc. Czego i Wam życzę :)
Niedawno w moje ręce wpadły słynne balsamy do ust EOS, a dokładnie dwie wersje Summer Fruit i Blueberry Acai. O jednym z nich dzisiaj Wam opowiem. Balsamy EOS od niedawna można kupić stacjonarnie w drogeriach DOUGLAS, co myślę, że jest bardzo przydatną informacją, bo wcześniej balsamy można było kupić tylko w drogeriach internetowych. Z dwóch wersji, które posiadam na początek wybrałam sobie do używania niebieskie jajeczko. Z racji tego, że mamy zimę to mogłam przetestować produkt w różnych warunkach i dzisiaj podzielę się z Wami moją opinią. :)
Najbardziej spodobało mi się w jajeczku EOS urocze i zarazem solidne opakowanie. Nie otwiera się samoistnie, więc z powodzeniem można je wrzucić do torebki. Kolejna sprawa do smak i zapach. Wersja Blueberry Acai jest słodziutka (co czuć szczególnie po oblizaniu ust), lekko owocowa. To co mnie zaskoczyło to bardzo zbita, powiedziałabym nawet, że dość twarda konsystencja, co jednym może się spodobać, a innym już nie. Na pewno na plus można zaliczyć to, że dzięki zbitej konsystencji balsam nie rozmiękcza/nie topi się, nie brudzi opakowania i wszystkiego wokół. Sam proces aplikacji przebiega sprawnie i przyjemnie, jest higienicznie i czysto.
Ale przejdźmy do najważniejszej kwestii czyli działania. Balsam zostawia na ustach bardzo lekką powłoczkę ochronną. Mi osobiście to odpowiada, bo niektóre pomadki ochronne potrafią wręcz oblepić usta i zbierać się w załamaniach, co nie wygląda zbyt estetycznie. Balsam EOS nawilża usta, ale nie jest to efekt zbyt długotrwały. Jeśli macie naprawdę problematyczne usta to nie jestem pewna czy jajeczko da radę. Nie natłuszcza ust i nie zapewnia dobrej ochrony w chłodne, wietrzne zimowe dni. Ale powiem Wam, że lepsze to niż nie użycie żadnego kosmetyku nawilżającego.
Tak jak wspomniałam na początku wpisu balsamy od niedawna dostępne są w drogeriach Douglas. Kupić je można w cenie 25,00zł, a do wyboru jest kilka wersji. Powiem Wam, że balsamik jest ogromnie wydajny, używam go już od miesiąca, a ubytek to może jakieś 5%. Przekonuje mnie również fakt, że jest to kosmetyk 100% pochodzenia naturalnego, w składzie znajdziemy m.in. masło shea, witaminę E, oliwę z oliwek polubiłam to jajeczko, olejek jojoba.
Podsumowując, cieszę się, że w końcu mogłam poznać to słynne jajeczko. Działanie jest na ogół wystarczające dla moich ust, a w mroźne dni wspomagam pielęgnację wazelinką i innymi pomadkami ochronnymi.
A na koniec mały bonus, jeden z moich kotełków, który towarzyszył mi przy robieniu zdjęć :D
A na koniec mały bonus, jeden z moich kotełków, który towarzyszył mi przy robieniu zdjęć :D
Jestem ciekawa czy Wy jesteście zwolenniczkami jajeczek EOS, spełniły one Wasze oczekiwania? Podzielcie się w komentarzach swoimi ulubieńcami do pielęgnacji ust. :)
50 komentarzy
uwiebiam <3 mam melonowe
OdpowiedzUsuńMelonowe to musi być dopiero słodziutkie :)
UsuńJeszcze nie stosowałam, ostatnio bardzo dobrze dba o moje usta vaseline:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Masełko z Vaseline również mam i w porównaniu mogę dostrzec kilka różnic, teraz zimą chyba na plus dla Vaseline.
UsuńKotek jest piękny :) czekałam na tą recenzje bo moje masełko z nivea nie spisało się :( po twojej recenzji śmiało mogę wypróbować jajeczko :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będziesz zadowolona! :)
UsuńKoteł wygrał post! <3
OdpowiedzUsuńA to tylko jeden z moich 3 słodziaków :) 2 pozostałe są czarno-białe i mają normalne oczka, ale też piękne :)
UsuńLubię eosy:) piękny koteł :)
OdpowiedzUsuńKoteł dziękuje za komplement :)
UsuńKuszą mnie ;)
OdpowiedzUsuńTe balsamy to już chyba taki internetowy hit :)
Usuńu mnie się nie sprawdziły :)
OdpowiedzUsuńSzkoda :( Ale mam nadzieję, że znalazłaś coś innego lepszego, z czego jesteś zadowolona :)
UsuńFajnie, że są dostępne w Douglasie, nie muszę latać i szukać. ;) Szkoda, że u mnie są tylko same rózówe :(
OdpowiedzUsuńWłaśnie nie wiem czemu w Douglasie tylko kilka wersji jest dostępnych, na stronie internetowej widziałam 4, a przecież wersji jest duuużo więcej, mam nadzieję, że z czasem poszerzą ofertę ;)
UsuńUwielbiam te balsamy do ust <3
OdpowiedzUsuńJa dopiero poznałam jeden smak, ale na pewno nie będzie to mój ostatni EOS :)
UsuńKociak wymiata :)))
OdpowiedzUsuńAchhh przede wszystkim cudowne zdjęcia ! Już skłaniają do zakupu :) Niestety jajeczek tych nie używałam, ale w niedalekiej przyszłości mam zamiar sprawić sobie jedno :)
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością dodaję do obserwacji :)
Dziękuję za miłe słowa <3 A balsamik wypróbuj, jestem ciekawa czy będziesz z niego zadowolona, koniecznie daj znać na blogu jak już się na któryś z nich zdecydujesz :)
UsuńW całej tej sytuacji kot zdominował posta :D Już go kocham :D
OdpowiedzUsuńHihi, tak mi przeszkadzał w robieniu zdjęć do tego wpisu, że i jemu musiałam kilka zdjęć zrobić :)
UsuńJeszcze nie miałam tych jajeczek, ale kuszą :)
OdpowiedzUsuńOj kuszą, kuszą, szczególnie te owocowe wersje :)
UsuńMam miętową wersję i w lato sprawdza się genialnie ;)
OdpowiedzUsuńSłyszałam, że miętowe przyjemnie orzeźwia :)
Usuńjeszcze nie stosowałam ale czeka u mnie w kolejce na kupno ;)
OdpowiedzUsuńJa już mogę odhaczyć ten punkt z mojej wishlisty, bo też długo miałam ochotę na wypróbowanie tych słynnych balsamów :)
UsuńW Polsce jak zwykle cenę podwójną trzeba zapłacić :-) używam eoska w wersji miętowej, czy dałabym 25 zł?? Chyba nie... Są już również balsamy do rąk, w troszkę większym "jajeczku" :-) poręczne do torebki :-) pozdrawiam gorąco :-)
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że nawet nie interesowałam się ceną tych balsamów za granicą, ale faktycznie jest różnica :/ A słyszałam co nieco o tych kremach, kiedyś na pewno się skuszę :)
Usuńteraz już nie wiem, chciałam wersję miętową, ale obawiam się, ze będzie za słabe.
OdpowiedzUsuńMiętowe podobno świetnie chłodzi/orzeźwia, ale jak z nawilżaniem to nie wiem. Wydaje mi się, że wszystkie wersje mają podobne działanie, ale mogę się mylić :)
UsuńWydaje mi się że są zbyt słabe na moje suche usta ;/
OdpowiedzUsuńMożliwe, że nie zapewniłoby wystarczającej ochrony ani tym bardziej regeneracji. Na problematyczne usta polecam masełka Nieva albo pomadkę ochronną Himalaya Herbals :)
UsuńNie lubię tego typu balsamów za bardzo, ale koteł przesłodki <3
OdpowiedzUsuńU mnie bez pomadki czy balsamu ochronnego się nie obejdzie :) Wcześniej używałam głównie czegoś z Nivea albo pomadki Himalaya Herbals, a teraz EOS ma swój czas :)
UsuńUwielbiam EOSa. Te jajeczka są nie do zdarcia ;) W dodatku bardzo ekonomiczne w użyciu, nie wiem kiedy go wykończę...smaruje usta i smaruje i nadal tyle go jest ;)
OdpowiedzUsuńTo właśnie u mnie jest tak samo. Używam tego mojego od miesiąca, a ubytek minimalny :) Inną pomadkę ochronną pewnie już w połowie bym "zjadła" :)
UsuńMam to jajo w różowej wersji i bardzo je lubię :)
OdpowiedzUsuńRóżowe wygląda przeuroczo ;)
UsuńKot zrobił furorę :) Ja mam jedno jajeczko różowe i też jestem z niego zadowolona. Bardzo wydajne :)
OdpowiedzUsuńzdjęcia prześliczna, ja jak już pisałam na fb bardzo lubię jajeczka do ust eos oraz kremy do rąk tej marki. Balmi jest przereklamowany
OdpowiedzUsuńJaki piękny kot! :-)
OdpowiedzUsuńA jajko Eos leci do mnie właśnie. :-)
śliczny kocurek. Mam jeden z tych balsamów, powiedziałabym, że to jeden ze słabszych produktów do pielegnacji ust.
OdpowiedzUsuńfajne są te balsamy do ust, szkoda że jeszcze nie próbowałam co to za cudo
OdpowiedzUsuńale wszytsko przedemną!
Uwielbiam Eosy :)
OdpowiedzUsuńO nie wiedziałam, że dostępne są w Douglas :) A na dniach się tam wybieram :) Mam ochotę wytestować EOS w wersji miętowej :)
OdpowiedzUsuńJa mam różowe jajeczko i zawsze mam je przy sobie w torebce :D Śliczny kotek <3
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze tego jajeczka, ale wygląda uroczo i chciałabym wypróbować :)
OdpowiedzUsuńA kotek przepiękny <3