MAKE ME BIO Orange Energy - lekki krem na lato

26.7.16

Hej Dziewczyny! 

Zapowiada się kolejny upalny tydzień. Lato rządzi się swoimi prawami, ale ja tam nie narzekam, bo wysokie temperatury lubię. Makijaż w takie dni ograniczam do minimum. Wklepuję krem do twarzy, krem pod oczy i na to krem BB. Maluję kreskę na oku, tuszuję rzęsy, dodaję odrobinkę różu na policzki i to wszystko. Na upale dni bardzo dobrze sprawdził się u mnie krem Make Me Bio Orange Energy, którego używam właściwie od maja. Krem dobija dna, zatem najwyższa pora na recenzję.


Krem w wersji Orange Energy bardzo różni się od kremu Garden Roses [recenzja], którego też miałam okazję używać tylko, że zimą. Orange Energy to nieco lżejsza formuła, o czym właściwie wiedziałam i dlatego też zdecydowałam się go zamówić na lato. 


Orange Energy przeznaczony jest do cery normalnej i wrażliwej i myślę, że producent bardzo trafnie to ujął. Opakowania wszystkich kremów do twarzy Make Me Bio to charakterystyczne słoiczki, wykonane z ciemnego szkła. Nowiutki krem opatrzony jest w etykietkę przewiązaną przy wieczku na sznureczku. Nadaje to jeszcze większy ekologiczny wydźwięk kosmetykowi. Ale przejdźmy do konkretów, czyli działania.


Krem na treściwą formułę, ale jest ona na swój sposób lekka, bo wchłania się błyskawicznie. To czyni go idealnym produktem pod makijaż. Nie pozostawia po sobie żadnej tłustej ani ochronnej warstwy. Przy mojej mieszanej cerze ten krem na lato to ideał. Początkowo trochę obawiałam się wpływu olejku ze słodkich migdałów, ale okazało się, że niepotrzebnie. Krem nie zapycha porów, mogę go używać codziennie, a skóra tylko się odwdzięcza dobrym wyglądem. Nawilżenie jest, jak dla mnie, na optymalnym poziomie, ale moja cera nie jest zbyt wymagająca. Krem został stworzony na bazie z wody z kwiatów pomarańczy, która ma właściwości  tonizujące i rozjaśniające. Tuż po aplikacji czuć wyraźnie uczucie odświeżenia. Dalej znajdziemy wspominany wyżej olej ze słodkich migdałów, olej jojoba, masło Shea, ekstrakt z rumianku. Olejki z cytrusów nadają kosmetykowi przyjemny rześki zapach.

UWAGA! ZMIENIONY SKŁAD
Na stronie Make Me Bio zauważyłam, że producent podaje inny skład, więc ja prawdopodobnie miałam starszą wersję. Według mnie lepszą, bo ten krem, który jest obecnie w sprzedaży jest na bazie samej wody, a nie wody z kwiatów pomarańczy. No cóż, szkoda.



Kosmetyki Make Me Bio znajdziecie w wielu sklepach internetowych, ja polecam Wam Mydlarnę MARSYLSKIE. Znajdziecie tam także wiele inny marek oferujących kosmetyki naturalne np. Sylveco, Orientana, AVA. 

Podsumowując, moja przygoda z kosmetykami Make Me Bio nadal trwa. Wersja Orange Energy okazała się dla mnie fantastyczna na lato. Kremu używałam głównie na dzień, nawilżenie jest w porządku, makijaż nie roluje się (bo nie ma na czym, krem wchłania się całkowicie). Pojemność 60ml wystarcza na około 2-3 miesiące, więc cena ok. 50zł nie wydaje się już taka straszna.

Znacie kosmetyki Make Me Bio? Co myślicie o kremie Orange Energy? Ja planuję zamówić sobie teraz wersję Fetherlight do cery mieszanej i tłustej. :)

Zobacz także...

22 komentarzy

  1. mój krem Make Me Bio nadal jest w poczekalni aż wykończę Femi jestem bardzo ciekawa tego kosmetyku

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie znam tych kosmetyków ale z przyjemnością bym wypróbowała ten kremik, tylko ta cena trochę dużo jak na krem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Na pewno się skuszę, tylko nie wiem jeszcze na którą wersję - pomarańczową czy różaną ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. zastanawiałam się nad tym kremem, ale przez tą cenę zrezygnowałam i wybrałam żel od mizona;]

    OdpowiedzUsuń
  5. Miałam kilka produktów tej marki i fajnie się u mnie sprawdzały :)
    Jeśli możesz kliknij w linki w najnowszym poście, dzięki ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo lubię naturalne kosmetyki i jak wykończę Sylveco oraz Biolaven to na pewno się rozejrzę za tym różanym :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wygląda na bardzo ciężki, aż się zdziwiłam zestawiając to z tytułem :) Wygląda na bardzo fajny, mam teraz kremową fazę, więc chłonę informacje o nowych dla mnie produktach.

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo lubię w kremach tego typu konsystencję. Podoba mi się

    OdpowiedzUsuń
  9. dawno temu miałam tej marki krem bananowy, bardzo treściwy, nadawał się idealnie na noc, no i obłędnie pachniał

    OdpowiedzUsuń
  10. Też myślę nad Featherlight :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Pewnie bym polubiła :). Muszę zwrócić na to uwagę, bo pewnie bym kupiła nowszą wersję :P

    OdpowiedzUsuń
  12. Nice post :)
    I am in love with your blog :)

    http://itsmetijana.blogspot.rs/

    OdpowiedzUsuń
  13. Kuszą mnie kuszą te kremiki ;) Dzisiaj drugi produkt z Make me Bio o jakim czytam ;) Nie powiem że też samo opakowanie wygląda idealnie, lubię takie inne formy.

    OdpowiedzUsuń
  14. Miałam kiedyś ich kremik, miał bardzo krótką datę ważności i nie zdążyłam go zużyć ;(

    OdpowiedzUsuń
  15. Jednym pasuje innym nie ;) ale podobno zapach sliczny :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Mnie najbardziej interesuje wersja dla cery mieszanej, ta wersja niezbyt ze względu na pomarańczę. :P

    OdpowiedzUsuń
  17. Też mam ochotę na wersję do cery mieszanej i tłustej. Jestem ciekawa czy jest tak lekka jak ta pomarańczowa.

    OdpowiedzUsuń
  18. W mojej drogerii są już stacjonarnie i mam ochotę wypróbować jeden z ich kremów :) tylko sama nie wiem który :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Pierwszy raz słyszę o make me bio, ale widzę, że jest też dostępny na https://www.showroom.pl. Jak skończą mi się kremy to wypróbuję ten. :)

    OdpowiedzUsuń

ODWIEDZAM

Shein

SheIn -Your Online Fashion T-shirts

Archiwum bloga